Jak sobie dobrze poukładać życie w czasie pandemii?
dr Joanna Pulkowska-Ulfig
Znalezienie najważniejszych składników dobrego życia czy też zestawu takich składników było przedmiotem zainteresowania od tysiącleci. Przez ten czas główni kandydaci pozostają niezmienni. Richard Layard wskazuje pięć takich składników i myślę, że większość z nas by się z nim zgodziła, są to:
- relacje rodzinne
- sytuacja finansowa
- praca
- społeczność i przyjaciele
- zdrowia
Patrząc na to z perspektywy panującej pandemii możemy uznać, że każdy z tych aspektów jest „naruszony“. Z rodziną i przyajciółmi nie możemy się widywać, a przynajniej nie jest to wskazane w obecnym czasie; sytuacja finansowa może być u części z nas zagrożona, co wynika z zagrożenia pracy zawodowej. zdrowie zagrożone jest w sposób oczywisty. Tym niemniej, nadal możemy wpływać na każdy z tych aspektów, aby mieć poczucie szczęśliwego życia. To może być również okazją do przewartościowania pewnych rzeczy. Arystoteles uznawał, że w dobrym życiu powinni być inni ludzi, a zwłaszcza trwałę relacje oparte na szczerym podziwie, a nie tylko związki oparte na przyjemności i użyteczności. Możemy się poprzyglądać teraz naszym znajomościom i przyjaźniom: kto się nami interesuje? Kto martwi się naszym losem? Kto utrzymuje z nami kontakt, a kogo zabrakło w tym niełatwym czasie. Wnioski z takiej analizy niekoniecznie zawsze będą dla nas przyjemne, ale w ostatecznym rozrachunku z pewnością cenne i wnoszące.
Wracając do Arystotelesa – uznawał on, że źródłem przyjemności jest zaangażowanie się w jakąś wartościową działalność.
Czy to oznacza, że aby czuć się dobrze mamy działać na pełnych obrotach?
Wyzwanie dla nas to znalezienie złotego środka pomiędzy działaniem a momentami bezczynnego rozmemłania J – bo akceptacja taki chwil może stanowić dla nas etap adaptacji do zmiany. Często problémem, by poczuć się dobrze jest dychotomia naszego podejścia: perfekcja albo mierność, nieustający sukces albo jedna wielka porážka. W tym czasie warto nauczyć się odpuszczania sobie, bycia dobrym dla samego siebie. Teraz jest czas na to, by pozwolić sobie musieć mniej.
Myślę, że lęk jest teraz emocją doświadczaną przez wielu z nas. Jakie jest jego podłoże?
Zupełnie to naturalne i ludzkie, że pragniemy w życiu sprawować kontrolę. Są tacy wśród nas, którzy potrzebują kontrolować nieomalże każdy aspekt swego życia. Możemy spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to w ogóle, jakkolwiek jest możliwe. W dużym uproszczeniu możemy uznać, że bardzo wiele naszych działań i życiowych decyzji służy temu, by zapewnić sobie poczucie kontroli i poczucie bezpieczeństwa w życiu. I oto to, czego doświadczyliśmy totalnie nas tego poczucia kontroli wytrąciło. Uświadomiło rzecz mocno niewygodną – mianowicie, że nasza kontrola miała dotąć dość iluzoryczny charakter. Mamy potrzebę przewidywalności w życiu, mamy potrzebę antycypowania tego, co może się zdarzyć, ale wytrącenie z poczucia wpływu nad przebiegiem zdarzeń uniemożliwia nam planowanie. Ta niepewność to jedno z źródeł lęku… poza innymi, oczywistymi, jak uświadomienie sobie kruchości życia, przemijania, niepewności jutra. Upatruję w tym jednak dla nas jako ludzkości dużej szansy na odnalezienie głębokiego sensu naszego życia. Odwołania się do zapomnianych wartości albo takich nieco przykurzonych.
Skoro tej kontroli zostaliśmy pozbawieni, to jak możemy się odnaleźć w tej rzeczywistości?
Doświadczanie lęku w tej sytuacji jest naturalne, snucie dalekosiężnych planów może być w tej chwili pozbawione sensu. Planować warto, ale w krótkiej perspektywie czasowej: co zrobię następnego dnia, co chcę zrealizować, aby mieć poczucie, że to był dobry dzień. Co zrobię w aspekcie pracy, samokształcenia, odpoczynku, obowiązków z tzw. codziennej domowej rutyny. Nie jesteśmy w stanie kontrolować rzeczywistości wokół nas, ale mamy spore szanse znaleźć swój wpływ na sytuację w tym skrawku naszej rzeczywistości. Warto sobie odpowiedzieć na pytanie: gdzie w tej sytuacji widzę swój wpływ, na który aspekt mojej rzeczywistości jestem w stanie wpływać. I w tę stronę ukierunkować swoje działania. Zbyt wiele czasu poświęcamy na to, by koncentrować się rzeczach totalnie od nas niezależnych. Często zresztą wchodzimy w bardzo nieprzyjemne emocje: poczucie żalu, rozgoryczenia, krzywdy, czasem wściekłości. Czy doświadczanie takich stanów jest nam w tej sytuacji jakkolwiek pomocne? Zgubny skutek będzie miało na nas myślenie daleko wprzód – co to będzie… Nasz lęk będzie tylko wzrastał.
Co zatem robić?
Tutaj czy filozofowie, czy psycholodzy wskazują na dość podobne aspekty. Daniel Kahneman uznaje, że szczęście można uzyskać kontrolując sposób wykorzystania czasu (o i tutaj pojawia się nasz wpływ). Czy możesz znaleźć więcej czasu na robienie rzeczy, które sprawią ci przyjemność. Victor Frankl stoi na stanowisku, aby skupić wysiłki na tym, co cenimy i co nadaje sens naszemu życiu. Z kolei Bertrand Russell radził: „ niech twoje zainteresowanie będą jak najszersze“.
Izolacja trochę utrudnia produktywne wykorzystanie czasu.
Doświadczenie izolacji może powodować, że wrażenie, że marnujemy czas. Natomiast to, czy faktycznie tak jest zależy od naszej relacji ze światem. Spójrz nie tak daleko wstecz… na czym opierał się nasz świat? Ciągły pęd, konsumpcjonizm, rywalizacja w dążeniu do więcej i mocniej. Pytanie brzmi, czy ten cały pęd, czy też to, co można kupić za efekty tego pędu faktycznie daje nam czy dawało autentyczne poczucie spełnienia czy jedynie chwilową satysfakcję. Izolacja każe nam się zatrzymać, a zatrzymanie sprzyja ukierunkowaniu uwagi na to, co dotąd nam umykało. W życiu nie chodzi wciąż o nowe podniety. Nasze społeczeństwo w dużej mierze jest czy było przestymulowane i przebodźcowane. Kryzys, którego doświadczamy pozwala nam zwrócić się ku innym cennym rzeczom: prostocie, zadowoleniu, samokowaniu drobnych przyjemności i wrażeń codziennego życia. Niemal akżdemu codziennemu zajęciu możemy przydać blasku, jeśli podejdziemy do niego z większą uwagą. O tym, co aktualnie jest naszym zbiorowym doświadczeniem lubię myśleć w kategoriích wielopłaszczyznowego powrotu: powrotu do siebie, powrotu do zmysłów, powrotu do naszych bliskich, powrotu do kluczowych dla nas wartości, tęsknoty do natury i chęci powrotu do niej. To niewątpliwie dla nas czas zmiany.
To jak świat i my poradzimy sobie z tą sytuacją?
Jedno z założeń teorii systemów głosi, że system wytrącony ze stanu równowagi będzie dążył do tego, żeby do tej równowagi powrócić. I tu jest Pies pogrzebany – w tej równowadze właśnie. Oczywiście, że nasz świat ustanowi porządek. Pewnie wielu z nas życzyłoby sobie, aby powrót do równowagi tego naszego systemu to był powrót do tego, co było jeszcze miesiąc czy dwa miesiące temu. Historia jednak pokazuje, że tak się nie dzieje. Owszem, świat ustanawia swój stan równowagi, ale jest to nowy porządek. Jest taka piosenka Happysad „Zanim pójdę“, gdzie jeden z fragmentów brzmi: „….ile były warte nasze słowa, kiedy próbowaliśmy wszystko od nowa“. Oczywiście tekst odnosi się do pary, ale możemy wnioskować, że pary w kryzysie. Często żyjemy w przekonaniu, że powrót do stanu sprzed kryzysu jest możliwy. Ale to mało prawdopodobne. Zaszły zmiany na tak wielu poziomach, że aby dalej funkcjonować – należy stworzyć nowy porządek. Ów nowy porządek ustanowi się w świecie i ustanowi się w nas i naszym najbliższym otoczeniu. Ale to z pewnością będzie proces.
Jaka postawa będzie nam w obecnej sytuacji pomocna: pozytywne myślenie- optymizm?
Z tym optymizmem to jednak postępowałabym ostrożnie. Może bardziej byłby to ostrożny optymizm. Optymizm znalazł sprzymierzeńca w postaci psychologii pozytywnej wraz z badaniami dowodzącymi, że optymiści są zdrowsi, żyją dłużej i generalnie rádža sobie lepie niż pesymiści. Zarazem z innych badań wynika, że osoby w łagodnej depresji trafniej postrzegają rzeczywistość. Jasna ocena rzeczywistości pomaga poczynić najwłaściwsze kroki. Bujający w obłokach optymizm jest płytki i nierealistyczny i może nam zaszkodzić. Patrząc na to z bardziej duchowej strony możemy odnieść się do pierwszej nauki Buddy, mianowicie do tego, że życie jest cierpieniem. Nie ma przed nim ucieczki, nieszczęścia chodzą po ludziach, tracimy to, co kochamy i nieustannie dopadają nas różne zgryzoty. W obecnej sytuacji pocieszeniem jest fakt, że w kryzysie epidemicznym i za chwilę gospodarczym znajduemy się wszyscy, więc skarga pt.: „Dalczego ja?!“ – zresztą unieszczęśliwiająca wygłszającą ją – nie w tej sytuacji zastosowania. Idealnie byłoby zrównoważyć świadomość, że nieszczęścia się zdarzają, solidną porcją wdzięczności i odporności. Cechy te pozwoliłyby nam jak najpełniej wykorzystać każde okoliczności, w jakich się znajdziemy i dojść szybciej do równowagi, kiedy coś pójdzie nie tak. Szczypta pogodnego pesymizmu sprawiłaby, że nasza wdzięczność byłaby jeszcze głębsza. Pandemia, izolacja i kryzys, którego doświadczamy to okazja do trenowania się w docenianiu tych rzeczy, które stały się naszym udziałem. Warto zresztą to sobie ćwiczyć i codzienne z rana lub po całym dniu wyrazić wdzięczność za to, mamy, za nasze doświadczenia i te, które interpretujeme pozytywnie i te trudne, które były dla nas nauką.
W internecie nastąpił wysyp memów w odpowiedzi na pandemię i tematy z nią związane.
No włąsnie. Do trydnych spraw możemy podejśćz powagą i cierpieniem, ale możemy też przyjąć bardziej zdystansowane podejście. Być może całkiem nieźle obrazuje to różnica między francuskim egzystencjalizmem a brytyjskim pythonizmem. Albert Camus i Jean Paul Sartre absurd i bezsens życia traktowali reakcją cierpienia, samotności i rozpaczy, członkowie grupy Monty Python po prostu się z tego śmieją. Nie chodzi o to, żeby ignorować rzeczywistość. Pozytywne albo negatywne reakcje mogą być mniej lub bardziej trafne, a twardy realizm ma nam zapewnić to, abyśmy reagowali na rzeczy takimi, jakimi one rzeczywiście są, a nie takimi jakie się nam one wydają. Nieprzypadkowo mówimy o oswajaniu śmierci, choroby, cierpeinia czy bólu. O oswajaniu, a nie wypieraniu. Przyjmujemy trudne fakty, ale adaptujeme się do nich przyjmując pozycję dystansu i humoru. Znacznie łatwiej nam sobie z tym radzić. Fakty nie decydują w pełni o tym, jak je przyjmiemy, ale zakreślają pewne granice trafnych reakcji. To czy zakładamy ciemne czy różowe okuláry zależy od tego, jakie światło jest na dworze. Wskazana przeze mnie różnica między Sartrem a Pythonami nie nic wspólnego z oceną sytuacji, tylko z podejściem do niej.
Obserwuje dużo inicjatyw pomocowych. Z czego to się bierze, że jesteśmy teraz bardziej skłonni do pomocy. W tym trudnym czasie?
Aspekt sytuacyjny ma tu duże znaczenie Zaryzykuję stwierdzenie, że skrajne sytuacje mogą wywoływać skrajne reakcje. Mamy zatem do czynienia ze szlachetnymi kacjami, mającymi na celu wsparcie osób starszych, czy wspomaganie służby zdrowia. Ale też słyszymy o osobách, które starając się wykorzystać aktualny kryzys – uciekają się do oszustw. Pisarze, które obrazowali w swoich utworach czasy wojen opisywali różne ludzkie postawy i te szlachente i te podłe i niecne. Trudne czasy, kryzysowe powodują, że wzrasta relatywizm moralny, zatem dane zachowanie możemy analizować pod kątem okoliczności, w jakich się ono pojawiło. Prawdopodobnie w innych – nie obserwowalibyśmy tej podłości. Trudno jednak takie postawy oceniać i jestem daleka od ocen, bo jak to napisała nasza noblistka: „ tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.“
Czyli u jednych trudne sytuacje wydobędą dobro, a u innych zło. Skąd wiemy czy dana postawa to będzie akurat ta, którą wykażemy się my?
Arbitralnie to stwierdzić byłoby raczej trudno. W obliczu konieczności przetrwania stajemy w obronie jednej albo najwyższej wartości – życia. Jednak mimo to niektorzy z nas będą mieli także zasady, których nigdy nie złamią. Przeważnie to osoby charakteryzujące się takimi cechami jak: empatia, wrażliwość i współczucie. Takie osoby zapewne będę pomagać częściej.
Jednak widzimy, że wiele osób stać na altruizm…
Tutaj warto byłoby się pochylić nad tym, czy altruizm jest: mianowcie postawą działania na rzecz czyjegoś dobra bez korzyści własnej lun nawet na własną niekorzyść. Patrząc na to z tej perspektywy większość działań pomocowychmożna by bardziej uznać za postawy prospołeczne, ale niekoniecznie altruistyczne.
Uczestnicząc w akcjach mających na celu pomoc służbie zdrowia, pomagamy leakorzom i pielęgniarkom, ale myślę, że mamy świadomość tego, że to również pomoc nam samym. To raz, druga sprawa, że pomaganie ma moc poprawiania nastroju i realnie pomaga nam poczuć się lepiej – wobec tego warto pomagać. Jakby na to nie spojrzeć – czerpiemy korzyści, więc nie jest to altruzim, a zachowanie prospołeczne.
A czy wobec tego znamy jakieś postawy altruistyczne?
Takim skrajnym i wyrazistym przykładem będzie pomoc Żydom podczas II Wojny Światowej. Ludzie działali dla dobra innego narodu narażając własne życie. Oczywiście nie mówimy tu o sytuacjach, gdy te osoby czerpały korzyści materialne z takiej pomocy. Może ktoś uznałby, że przejawem takiej postawy jest narażanie swojego życia dla swojego dziecka.
A nie jest tak?
Psycholog ewolucyjny niekoniecznie by się z tym zgodził. gdyż taka postwa może służyć propoagowaniu swoich genów, ich przetrwaniu. Nawet jeśli ja zginę, cząstka mnie przetrwa.
dr Joanna Pulkowska-Ulfig
jest psychologiem, terapeutką pracującą w nurcie Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach oraz Terapii Poznawczo-Behawioralnej, akredytowanym coachem ICF oraz trenerem biznesu i rozwoju osobistego; absolwentka studiów magisterskich na kierunku Zdrowie Publiczne Collegium Medicum UMK oraz psychologii na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego. W 2013 obroniła pracę doktorska na Wydziale Lekarskim Collegium Medicum UMK, zyskując stopień doktora nauk medycznych w dziedzinie biologia medyczna. Swoją pracę wykonuje z pasją, towarzyszenie innym w urzeczywistnianiu ich celów oraz pomaganie w wychodzeniu z życiowych zakrętów traktuje jako swoją życiową misję.
Prywatnie zafascynowana rozwojem osobistym, literautrą piękną, psychoneuroimmunologią, neurobiologią, podróżami, psychologią pozytywną
i sztuką. Cały czas poszukuje nowych pasji i ścieżek samodoskonalenia.